Wspomnień czar – tak dzisiaj powiemy o niezwykłej wycieczce do trzech stolic, na którą w maju udali się uczniowie z ZS w Puchaczowie i ZS w Jaszczowie. Trzy stolice: Bratysława, Budapeszt, Wiedeń to trzy miasta położone nad rzeką Dunaj.
Wyruszyliśmy bladym świtem, ale z wrażenia i tak mało kto mógł spać.
Pierwszego dnia przywitała nas Bratysława z zanikającymi opadami. Potem pogoda była coraz lepsza. Piękna, przytulna i zadbana starówka kryje w sobie urok i niespodziankę w postaci najstarszego sklepiku w mieście, w którym zgromadzono niezwykłe eksponaty z dawnych lat. Dziewczyny mimo deszczu w szampańskich nastrojach pożegnały Dunaj…
…ale nie na długo, bo już następnego dnia znowu zobaczyliśmy tę rzekę snującą się przez kolejną stolicę. Jeden z najsłynniejszych budynków, jaki zobaczyliśmy to monumentalna opera wiedeńska. Po objazdowej wycieczce ulicą Ringstraβe zwiedziliśmy rezydencję cesarza „Hofburg”. Fenomenalnym rozwiązaniem w tym tłocznym mieście był nadajnik ze słuchawką, przez który pani przewodnik opowiadała nam ciekawe historie. Nastrój dawnych czasów oddawały dorożki przewożące turystów. Na liście zwiedzanych miejsc nie mogło oczywiście zabraknąć katedry św. Szczepana. Zachłyśnięci urokiem Wiednia udaliśmy się na spoczynek do kolejnej stolicy nad Dunajem…
…Budapeszt – miasto o niezliczonej ilości zabytków, w którym przeplatają się wpływy wielu kultur, zawirowało nam w głowach swoją różnorodnością. Podziwialiśmy takie cudy architektury jak plac bohaterów, kościół św. Macieja, św. Stefana, budynek parlamentu i wzgórze Gellerta. Trud zwiedzania uprzyjemniliśmy sobie zabawą przy fontannie, która nie wiadomo, z którego miejsca tryskała niespodziewanie wodą. Jeden ze śmiałków, chcąc dostać się do środka fontanny nieco się skąpał. Szaleństwo zakupów pozwoliło zapomnieć o zmęczeniu, dziewczyny kupiły sobie pamiątkowe bluzy z napisem „Budapest Original”.
W drodze powrotnej zajrzeliśmy jeszcze do Parku Narodowego Aggtelek, a w nim do Jaskini Baradla z przepięknymi naciekami. Niespodzianką okazał się koncert we wnętrzu jaskini, podczas którego zsynchronizowane ze sobą muzyka i gra świateł urzekły wszystkich tak mocno, że nam mowę odjęło.
Powrót do domu wcale nie był wyczekiwany. Przeciwnie, wiele osób chciało, aby wycieczka się nie skończyła. Zmęczeni i głodni nowych wrażeń obraliśmy kurs Jaszczów – Puchaczów.
Na następną przygodę zapraszamy już za rok. Jedziemy na podbój Berlina.